Dziś nikt nie ma wątpliwości, że Zniewolony umysł jest jedną z najważniejszych książek politycznych XX w. Ale na początku esej wywołał skrajne reakcje. Książka ukazała się w 1953 r. równocześnie po polsku (w Paryżu), po angielsku z przedmową Bertranda Russella (w Anglii, USA i Kanadzie) oraz francusku i niemiecku ze wstępem Karla Jaspersa. Na Zachodzie stała się wydarzeniem, a Czesław Miłosz zyskał sławę pisarza politycznego i antykomunisty. Polska emigracja zareagowała różnie. Dzieło docenił Witold Gombrowicz. Ostro potępiali Miłosza m.in. Stanisław "Cat" Mackiewicz i Sergiusz Piasecki. W kraju pisarza okrzyknięto zdrajcą, opluwano w mediach, a jego książki trafiły na indeks. Władze PRL miały się czego bać. W Zniewolonym umyśle Miłosz - jak nikt przed nim i nikt po nim - dokonał wiwisekcji totalitaryzmu, który po drugiej wojnie dotknął kraje Europy Wschodniej. W alegorycznych portretach czterech czołowych polskich pisarzy ukrytych pod kryptonimami: Alfa (Jerzy Andrzejewski), Beta (Tadeusz Borowski), Gamma (Jerzy Putrament i Delta (Konstanty Ildefons Gałczyński) - opisał dramatyczne mechanizmy wyborów i postaw etycznych wobec stalinizmu. Obnażał grozę systemu, a jednocześnie próbował dociec przyczyn fascynacji "nową wiarą", i być może dlatego był tak dla władz niewygodny. W latach PRL Zniewolony umysł stał się biblią opozycji demokratycznej. Bezpieka zaciekle tropiła szmuglowane z Zachodu edycje książki. Opublikowany w kraju pod koniec lat 70. w drugim obiegu do 1989 r. doczekał się kilkunastu wydań. Pierwsza oficjalna edycja ukazała się rok później.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"W stronę Swanna" to pierwszy tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta "W poszukiwaniu straconego czasu", uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. Pewnego dnia smak magdalenki zanurzonej w herbacie budzi w bohaterze, młodym człowieku rozpieszczonym przez matkę i babkę, wspomnienia. Wraca myślą do miasteczka Combray, gdzie spędzał cudowne wakacje jako dziecko."Kariera pisarska Prousta szła drogą dość niezwykłą. Zaczęła się stosunkowo późno, przerwała ją wojna, potem przecięła ją rychła śmierć. Ale mimo że w chwili zgonu nieznane było jeszcze w całości jego dzieło, już niepodobna było wątpić, że odszedł artysta i myśliciel na miarę największych; Proust zaważył jak mało kto na swojej epoce. Tuż po śmierci Prousta zaczęto gromadzić - z niezawodną pewnością ich znaczenia - dokumenty tyczące pisarza i człowieka, listy, wspomnienia, tradycje ustne.Równocześnie zaczęła narastać legenda. Nie ma dziś czytelnika - a może i nie czytelnika - Prousta, który by nie wiedział o jego chorobie, o jego światowych sukcesach, o jego późniejszym odosobnieniu, o jego dostatku, hojności, neurastenii, dziwactwach, o heroizmie wreszcie, z jakim do ostatniego tchnienia pracował, uzupełniał swoje dzieło, spożytkowując jako materiał twórczy własne cierpienie, niemal własną śmierć."Tadeusz Żeleński (Boy)
UWAGI:
Stanowi cz. 1 cyklu.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Dział, które ślą ku nam ogień huraganowy, nie widzimy; atakujące linie wroga są ludźmi podobnie jak my, ale czołgi, te są machinami, ich łańcuchy obracają się nieskończenie jak wojna, są one zagładą, kiedy wtaczają się bez czucia w lej i od nowa wspinają się pod górę, niepowstrzymane, jak flota wyjących, plujących dymem pancerników, bestie stalowe niemożliwe do zranienia, gniotące zarówno żywych, jak umarłych - kurczymy się w sobie w cienkiej naszej skórze, wobec ogromu ich potęgi ramiona nasze przemieniają się w źdźbła słomy, a nasze granaty ręczne w zapałki. Granaty, tumany gęstego gazu i flotylle czołgów - stratowanie, zżarcie, śmierć. Krwawa biegunka, influenca, tyfus - dławienie, przepalenie, śmierć. Rowy, lazaret, mogiła - nie ma możliwości ponad to.
UWAGI:
Na książce pseud. autora i tłumacza, nazwa aut.: Erich Paul Remark, nazwa tł.: Stefan Marek Eiger.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Minęły dwa dni wylegiwania się w łóżku i Jasza wstał tego dnia ze słońcem. Był to niski mężczyzna o szerokich barach i wąskich biodrach; jasne włosy wiły mu się niesfornie, oczy miał wodnistoniebieskie, cienkie wargi, spiczastą brodę i krótki słowiański nos. Prawe oko miał nieco większe od lewego, co sprawiało, że wyglądał, jak gdyby ciągle bezczelnie i drwiąco mrugał. Ukończył już czterdzieści lat, choć wydawał się o dziesięć lat młodszy. Palce u nóg miał niemal tak długie i chwytne jak u rąk, trzymając w nich pióro potrafił podpisać się zamaszyście. Potrafił również łuskać nimi groch. Wyginał swoje ciało we wszystkich kierunkach - powiadano, że ma giętkie kości i jest jak z gumy. Rzadko występował w Lublinie, ale ci nieliczni, którzy go widzieli, zachwycali się jego umiejętnościami. Potrafił chodzić na rękach, połykać ogień lub miecze, fikać koziołki jak małpa. Nikt nie mógł mu dorównać. Można go było uwięzić nocą w pokoju, zamknąć drzwi od zewnątrz, a następnego ranka Jasza przechadzał się nonszalancko po rynku, kłódka zaś nadal wisiała na drzwiach. Potrafił dokonać tego nawet ze związanymi rękami i nogami. Byli tacy, którzy twierdzili, że uprawia czarną magię i posiada czapkę niewidkę, dzięki czemu może przecisnąć się przez szpary w murze; inni zaś mówili, że jest po prostu mistrzem iluzji.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Miasto nie zmieniło się wiele przez dwa lata jego nieobecności z wyjątkiem faktu, że wprowadzono prohibicję, ale prohibicja nie zmieniła Torellego. Joe przehandlował płaszcz za galon wina i poszedł na poszukiwanie przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół tej nocy nie znalazł, w Monterey natomiast nie brakowało przyjaciół fałszywych, do cna zepsutych alfonsów lub po prostu dziewek, zawsze gotowych udostępnić człowiekowi upadek na dno piekieł. Joe, który nie był bardzo moralny, nie miał wstrętu do piekła i upadku. Nawet to lubił. Wino zniknęło po upływie zaledwie paru godzin, pieniądze też. Wtedy dziewki usiłowały wypchnąć Joego z otchłani, ale on nie chciał wyjść. Było mu tam bardzo wygodnie. Gdy spróbowały wyrzucić go siłą, Joe, okazując wielką niechęć wobec tych poczynań, połamał wszystkie meble w lokalu i wybił wszystkie okna, a półrozebrane, rozwrzeszczane dziewczęta wygnał w ciemną noc. Potem, jakby po chwilowym zastanowieniu, podpalił dom. Nie było rzeczą bezpieczną wodzić Joego na pokuszenie - nie znajdował w sobie żadnych hamulców przy stromym zjeździe w otchłań. Wreszcie podjął interwencję policjant i zabrał go pod swoją opiekę. Joe Portugalczyk westchnął uszczęśliwiony, nareszcie poczuł się u siebie w domu
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W kotlince leżały ciała tysięcy zmarłych. Ich wargi pokrywał błękitno-biały nalot lodu-9. Ciała nie były porozrzucane ani nie leżały jedne na drugich, co świadczyło, że ludzie zebrali się tutaj już po ustaniu straszliwych huraganów. Ponieważ zaś każdy ze zmarłych trzymał palec przy wargach, zrozumiałem, że ludzie zebrali się w tym smutnym miejscu i następnie otruli się lodem-9. Byli tu mężczyźni, kobiety, a także dzieci, wiele z nich w pozycji boko-maru. Twarze wszystkich zwrócone były do środka kotlinki, jak na przedstawieniu w amfiteatrze. Popatrzyliśmy w ślad za ich szklistymi spojrzeniami na środek zagłębienia. Był tam krąg wolnej przestrzeni, jakby miejsce dla mówcy. Zbliżyliśmy się ostrożnie do tego miejsca, unikając dotknięcia budzących grozę figur. Pośrodku kręgu leżał spory kamień, a pod kamieniem znaleźliśmy napisany ołówkiem list następującej treści: "Do wszystkich zainteresowanych: Ci ludzie wokół was to prawie wszyscy mieszkańcy San Lorenzo, którzy przeżyli huragany i zamarznięcie morza. Ludzie ci schwytali rzekomego świętego imieniem Bokonon, przyprowadzili go tutaj, otoczyli go i zażądali, aby wyjaśnił im, o co chodzi Bogu Wszechmogącemu i co oni mają robić. Ten szarlatan Bokonon powiedział, że "Bóg niewątpliwie stara się ich zgładzić, prawdopodobnie dlatego, że ma ich już dosyć, powinni więc mieć na tyle dobrego wychowania, żeby umrzeć". Co też, jak widać, zrobili.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni