"Oni" byli obcy; byli drapieżcami i było ich bardzo niewielu. Z tych trzech powodów nie zajmowano się ich historią, nie upamiętniano i nie traktowano ich jako ofiar nazistowskiego systemu. Ocaleńców przemilczano. W Polsce "takich" ludzi miało nie być. Historia osób nieheteronormatywnych w czasie II wojny światowej nadal pozostaje w sferze tabu. "Oni" nie istnieją z naszej winy. Zamazani przez przedwojenne fantazmaty podsycane nazistowską propagandą i perwersyjne plotki wojenne i obozowe, zrównani zostali z bezimiennymi uwodzicielami, kryminalistami, aspołecznym elementem. Przeciwko tym wyobrażeniom trzeba się wreszcie zbuntować, a o "onych" nie da się już dłużej milczeć.
O "onych", czyli "mężczyznach z różowym trójkątem" wiadomo, że: nie było wśród nich Polaków, było ich niewielu i nie mamy na ich temat właściwie żadnych danych, że skazywano ich z art. 175, że nosili różowe trójkąty. Joanna Ostrowska w swoim drobiazgowym śledztwie konsekwentnie pokazuje, że ani jedno z tych przeświadczeń nie jest prawdziwe. Więcej: że wynikają one nie tylko z naszej niewiedzy, ale - co szczególnie poruszające - z celowego, rozpoczętego tuż po wojnie zacierania i wykrzywiania pamięci o homoseksualnych ofiarach Trzeciej Rzeszy. Posuniętego tak daleko, że nawet oddające im hołd wiązanki kwiatów wyrzucano w Auschwitz na śmietnik. Imponująca, bezprecedensowa i wstrząsająca książka. [Jacek Dehnel]
UWAGI:
Bibliografia, filmografia, netografia na stronach 323-352. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W 1897 roku władze rosyjskie zarządziły przeprowadzenie spisu powszechnego, z którego wynikało, że na 160 tysięcy robotników zatrudnionych w Królestwie Polskim 40 tysięcy to kobiety. Szczególnie wybijał się przemysł włókienniczy, gdzie zatrudniano około 75 tysięcy ludzi, prawie połowę wszystkich pracujących w przemyśle. 30 tysięcy z nich, około 40%, stanowiły kobiety. W niektórych miejscach, jak w Żyrardowie, Łodzi czy Warszawie, w fabrykach bywało więcej robotnic niż robotników.A mimo to jeszcze pod koniec XIX wieku na ziemiach polskich nawet najbardziej postępowi socjaliści i radykalne emancypantki nie uważali, że robotnica fabryczna to nowy rodzaj kobiety, z którym należy się liczyć. W czasach, gdy na pierwszych stronach gazet czytano o nowych wynalazkach, przemysłowych fortunach i kobietach coraz śmielej sięgających po kolejne prawa, robotnice fabryczne pozostawały niemal niezauważone. A przecież było ich tak wiele i, w porównaniu z kobietami z klasy wyższej, mogły tak wiele.Książka przygląda się warunkom życia robotnic. Sprawdza, gdzie pracowały, ile im płacono, kto zajmował się ich dziećmi, gdy były w fabryce. Czy umiały pisać i czytać? Co działo się, gdy chorowały, rodziły dziecko, potrzebowały pomocy? Jak same potrafiły sobie tę pomoc wywalczyć? A także stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego do ruchu emancypacyjnego zostały zaproszone tak późno i tak niechętnie.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 268-280. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni