"Golgota narodów" to przejmujące, publikowane po raz pierwszy, zbeletryzowane wspomnienia Polaka, który w wieku 15 lat wpadł w ręce NKWD przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy rumuńskiej, w wyniku czego spędził ponad 6 lat w różnych więzieniach i łagrach na terenie ZSRR. Jego gehennę zakończyła rzecz uznawana za niemożliwą do dokonania - udana ucieczka z Workuty. Książka zaskakuje niezwykle plastycznym, niemal fotograficznym, opisem życia w sowieckich obozach koncentracyjnych i - jednocześnie - ukazuje ogrom cierpień zadanych milionom niewinnych ludzi przez zbrodniczy system komunistyczny. Nie jest to jednak sucha i monotonna relacja. Akcja toczy się szybko i ma swoją dramaturgię. Jednocześnie Autor przybliża Czytelnikowi historyczne i polityczne tło zjawisk i wydarzeń, których ofiarą padli nie tylko Polacy, ale wszystkie narody zamieszkujące ogromne obszary Europy i Azji "uszczęśliwione dobrodziejstwami" rewolucji socjalistycznej i władzy Stalina. Na okładce widzimy pozostałości zony śmierci "Workutłagru" sfotografowane w 1990 roku przez Tomasza Kiznego. Zdjęcie wymowne. Niby wiosna, niby odwilż, ale śnieg jeszcze całkiem nie stopniał. Druty kolczaste porzucone i przechylone. Ale przecież jeszcze stoją. Kto wie. Jak mróz znów chwyci, to może nie będzie większego problemu żeby je wyprostować i wykorzystać do tego samego celu. Autor był przed wojną harcerzem i wyraźnie zaznacza, że jego postawy, hart ducha i umiejętności, dzięki którym zdołał zachować godność, przetrwać i uciec, wyniósł z domu i właśnie z harcerstwa. No i miał wiele szczęścia. Wprawdzie przez sześć lat prześladował go prawdziwy pech, ale w pewnym momencie Opatrzność wzięła go w obronę i czuwała nad nim w każdej chwili ucieczki z Workuty. Tylko dlatego możemy dziś te unikalne wspomnienia przeczytać. Na 704 stronach ukazany jest, niemal z fotograficzną precyzją, obraz życia w sowieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych, a także mechanizmy polityczne jakie doprowadziły do niewyobrażalnych rozmiarów zbrodni komunistycznych. A przy tym, nie jest to nudna relacja. Autor był dziennikarzem i pisarzem. Wiedział jak zainteresować czytelnika i swoje wspomnienia zbeletryzował. Akcja toczy się wartko i wciąga.
UWAGI:
Indeksy.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Nr karty: 037134 od dnia:2024-03-19 Przetrzymana, termin minął: 2024-05-03
W stalinowskiej Polsce było całkiem sporo "sąsiadów" żydowskiego pochodzenia - "pracowników" Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, sędziów, prokuratorów, komendantów więzień i obozów pracy, ministrów, wysokich urzędów i zwykłych "śledzi", katujących ludzi podczas trwających miesiącami przesłuchań. Żyli przeważnie w dużo lepszych warunkach niż Polacy - w enklawach ocalałych z wojennej pożogi, z których bardzo często wcześniej wyrzucano prawowitych właścicieli. Wracali często do domów, zmywali krew z rąk, często dosłownie i byli "sąsiadami", spacerującymi w niedzielę do pobliskiego parku. Większość z nich nie odpowiada za swoje zbrodnie nawet w sposób symboliczny. Część z nich do dzisiaj śmieje się w twarz dawnym ofiarom. O tych sąsiadach-oprawcach narodu polskiego żydowskiego pochodzenia nie wolno nigdy zapomnieć. Zwłaszcza że ani oni sami, ani "autorytety", ani państwo Izraelskie, które tak domaga się przepraszania "za Jedwabne", za nich Polaków nigdy nie przeprosili. Niniejsza publikacja jest przypomnieniem sylwetek zaledwie kilku takich sąsiadów.
UWAGI:
Bibliografia.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni